Czytałam już jakiś czas temu i bardzo się wówczas rozpisałam na temat tej książki na facebooku, bo mnie straszliwie rozczarowała!
Owszem, spodziewałam się nawiązań do Alicji Lewisa Carrolla i dlatego ją kupiłam, ale to co autor zrobił z tematem... nie podoba mi się wcale. Pisze tak "oczywiście"(!) jakby się bał, że czytelnik go nie zrozumie i jakby po prostu musiał wyłożyć mu kawę na ławę. Poza tym cała masa niepotrzebnego patosu "czarny kruk mojego serca" i tego typu podobne frazesy - nawet fakt, iż poboczni bohaterowie też twierdzą, że to niepotrzebny patos - nie ratuje sytuacji.
Książka jest pełna przemocy, pobić i krwi - właściwie co i rusz główny bohater z kimś się bije. Obraz ulic Warszawy, tudzież miasteczka gdzie Anna miała działkę - jedynie małe ciemne uliczki, pijaki i ludzie, którzy prawie rzucają się na niego non stop, by go bić - jeśli tak właśnie autor odbiera te miejsca to mu bardzo współczuję ;-)
Odwołania do Lewisa Carrolla są tak mocne, że aż niesmaczne - typu: "wszyscy wiedzą, że Lewis Carroll był pedofilem" itd.
Książka właściwie jest o niczym - połowa jest o związku autora z małoletnią Alicją (przy czym "magiczność" tego związku określa tylko i wyłącznie to, iż pożąda on dorosłych kobiet, ale Alicję kocha i życie (tudzież rękę) by za nią oddał).
Teksty, prawie odwołujące się do biblijnych; dużo nawiązań do tego co się działo w kinie i w literaturze w 2009 i 2010 roku, znalazłam nawet sytuację podobną do Shutter Island (!).
A na dodatek pierwsza część książki NICZYM nie łączy się z drugą - nie ma pomiędzy nimi nawiązania, może brakuje mi części tekstu? ;) Autor prawie oddaje rękę za dziewczynkę po czym kolejny rozdział to przedziwna sytuacja z narkotykami - a zaraz potem hop i jesteśmy w Ciemnym Lesie. Ciemnym Lesie, który ma być (jest) metaforą umysłu (duszy) autora, i w którym oczywiście (bo jakby inaczej) autor walczy sam ze sobą, a każda sytuacja okazuje się być pułapką tak oczywistą, że bardziej oczywistą być nie może. Jeśli nawiązuje do legend - imionami, tudzież opisem sytuacji - to zaraz potem te legendy opisuje, aby każdy z całą pewnością się zorientował co autor miał na myśli.
Pfff. Rozczarowana jestem.
A, jeszcze przytoczył zagadkę Lewisa Carrolla! Nie dość, że błędnie ją przytoczył to jeszcze błędnie odpowiedział, ale nie omieszkał zaznaczyć, że to zagadka tego konkretnego autora.
Końcowe odwołania do Freuda... halo, panie pisarzu... litości - i nawet nie mam na myśli tego, że zakończenie książki jest tak oklepane, ale to, że musiał to napisać czarno na białym, bo a nuż widelec ktoś by się nie zorientował :)
Ach, i jeszcze jedno: to co go pociąga w Alicji to oczywiście co? Oczywiście, że: "duże, smutne, mądre oczy"!
Nie zrobiłby ten pan dużej krzywdy literaturze, gdyby darował sobie napisanie tej książki, ale to oczywiście moje bardzo prywatne i subiektywne zdanie ;-).
No comments:
Post a Comment